[2001] Hellblazer: Highwater


Dość często mam okazję czytać o małych, odizolowanych oraz porzuconych społecznościach. O miejscach, gdzie początkowo niegroźne i lekceważone przez mieszkańców idee stopniowo urastają do rangi wielkich, niebezpiecznych wizji. To właśnie owe ośrodki są nierzadko miejscem narodzin jednostek głoszących szalone plany naprawy świata. To właśnie owe jednostki są źródłem licznych dramatów, o których wspominało wielu cenionych pisarzy. Do tych tragedii nawiązywał Cormac McCarthy tworząc swoje mroczne światy, o tych tragediach możemy przeczytać wędrując wraz z Lovecraftem przez ziemie Nowej Anglii, czy przejeżdżając przez Derry Stephena Kinga. Ostatecznie do jednej z takich społeczności zawitał także tytułowy Hellblazer.

Highwater to powrót do wątku przewodniego serii Briana Azzarello. Koniec końców, po długiej i męczącej wędrówce John Constantine odnajduje Marjorie Fermini. Wbrew przypuszczeniom bohatera wdowa po zmarłym "przyjacielu" – tym samym, dzięki któremu zasmakował więziennej rzeczywistości [Hard Time] – radzi sobie całkiem dobrze. Spowiedź Johnny’ego przyjmuje z dużym zrozumieniem i akceptacją. Nie nie czyni mu wyrzutów, nie odsyła do wszystkich diabłów. Wręcz przeciwnie. Obwinia własnego i samolubnego małżonka, który wybrał proste rozwiązanie, tj. ucieczkę od wszelkiej odpowiedzialności. Dodatkowo Marjorie emanuje dziwną, zastanawiającą pogodą ducha. Wszystko za sprawą nauk majora Ellisona.

Kim jest ten małomiasteczkowy, samozwańczy kaznodzieja? Wieszcz prawdziwego narodu wykorzystujący historie zawarte w Piśmie Świętym dla usprawiedliwienia chorych występków? Major Ellison to surowy, wymagający ojciec bandy homofobów oraz rasistów. Przewodnik stada – przez wiernych akolitów szumnie zwanego Armią Życia – mającego jeden, nadrzędny cel: wyzwolić ziemię obiecaną [Stany Zjednoczone Ameryki Północnej] z rąk mieszańców [Żydów, homoseksualistów, czarnuchów, niepełnosprawnych], pomiotów szatana. Postać niezwykle charyzmatyczna, potrafiąca pozyskać dla S-P-R-A-W-Y zapalonych wyznawców, jak i omamić jednostki – ot, chociażby samotną Marjorie – potrzebujące poczucia przynależności. Wykorzystując problemy lokalnej społeczności, kiełkujące w jej młodych przedstawicielach przeświadczenie o totalnym lekceważeniu ich potrzeb ze strony Syjonistycznego Rządu Okupacyjnego, kreuje nową odsłonę Hitlerjugend. Mającą, w myśl jego planów, stanowić nową siłę napędową – "To młodzi ludzie, niedojrzali w swojej wierze i przekonaniach. Ale są naszą przyszłością", mówi – ogólnonarodowej wojny, mającą wieść prym w ostatecznym rozwiązaniu.

Jeszcze na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych komiks kojarzono głównie z przebierańcami w kolorowych trykotach, zwalczającymi zło – często przybierające pozy infantylnych i przerysowanych łotrów – dzięki sile mięśni lub przy użyciu wymyślnych gadżetów. Niewielu dorosłych wierzyło, że komiks może oferować coś więcej. Historie takie jak Highwater pokazują, w jak wielkim błędzie byli owi dorośli. Brian Azzarello tym razem nie idzie na kompromisy i otwarcie mówi o problemach współczesnego świata. O rosnących w siłę organizacjach nacjonalistycznych, o nienawiści rasowej oraz zamieszkach towarzyszącym rozmowom o tolerancji seksualnej. Przywołuje tematy drażliwe – aborcji, konieczności rozdzielenia kościoła od państwa – ale jednocześnie próbuje zdefiniować najważniejsze źródła współczesnych konfliktów. Pokazuje, że choroba trawiąca dzisiejsze społeczeństwa bierze często początek w nas samych. Jednostki nawołujące do nienawiści to często te same osoby, co kochają i myślą o bezpieczeństwie najbliższych. Aby zobaczyć P-O-T-W-O-R-A wystarczy spojrzeć w lustro. Jak bardzo myli się Azzarello? A może wcale?

Skoro Highwater to opowieść o nienawiści "rasy panów" do plugawych potomków Kaina – patrz: pierwszy Żyd w rozumieniu członków Armii Życia – to musi znaleźć się w niej miejsce i dla legendarnego Golema. Dla istoty z gliny ukształtowanej na podobieństwo człowieka i wezwanej do działania przez znającego się na rzeczy szamana. Czy jest nim nasz Johnny? Nie, ale na swój sposób także pomaga. Przykłada swoją okultystyczną rękę do stworzenia Golema, co doprowadza do wyraźnego przetrzebienia w lokalnych szeregach nacjonalistycznych. Jednym słowem Constantine robi to w czym nie ma sobie równych. Naprawia świat stosując radykalne środki. Chwała mu za to.

Historia Highwater została rozpisana na cztery zeszyty [#164 - #167 Hellblazer], które opublikowano od września do grudnia 2001 roku. Na polskim rynku ukazała się za sprawą wydawnictwa Egmont w lipcu 2019 roku. Tym razem Brianowi Azzarello ponownie akompaniuje rysownik Marcelo Frusin, którego kreskę mieliśmy sposobność ocenić czytając Good Intentions oraz Freezes Over. Najogólniej mówiąc jest krwawo i ponuro. Azzarello nie stroni od soczystego, wulgarnego języka – dobitnie podkreślającego charakter opowieści – a Frusin nie pozostaje mu dłużny. Komiks tylko dla czytelników o mocnych nerwach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz