[2001] Hellblazer: Lapdogs and Englishmen

 

O tym, że tytułowego Hellblazera trudno zaliczyć do grona świętoszków wie każdy, kto choć raz miał przyjemność spotkać owego złośliwca na swojej drodze. Wyszczekany, arogancki, mający w głębokim poważaniu większość praw, antypatyczny okultysta. Jeżeli ktoś korzysta z jego usług to znak, że zawiodły wszystkie konwencjonalne środki. John Constantine. Bezczelny i przysparzający kłopotów. Od zawsze? Artysta Brian Azzarello nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Swojemu przekonaniu daje wyraz wprost, w krótkiej opowieści Lapdogs and Englishmen [pl Francuskie pieski i Anglicy] przenoszącej czytelników do końcówki lat siedemdziesiątych. Do tętniącego nocnym życiem Londynu, do miasta pełnego anarchistycznych idei i głośnych zespołów. Do czasów młodości naszego bohatera.

Opowieść Lapdogs and Englishmen zabiera nas konkretnie do 1978 roku, do jednej z londyńskich dzielnic, gdzie nastoletni Constantine, jak przystało na lidera punk rockowego zespołu Mucous Membrane [pl. Błona Śluzowa], pije pali i relaksuje kosztem innych. W przerwie pomiędzy kolejnymi występami oddaje się niecodziennemu hobby, tj. szlifuje umiejętności okultysty świadcząc usługi – oczywiście za grube pieniądze – nadzianym naiwniakom. Tym razem spotyka bogatego kolekcjonera zza wielkiej wody, któremu marzy się czasomierz Grigorija Jefimowicza Rasputina. Zgodnie z krążącymi legendami ten słynny zegar rosyjskiego maga – dodajmy, że jego podstawa to rzekomo marmur z delfickiej wyroczni – pokazuje przyszłość, czyli jednym słowem jest bardzo łakomym kąskiem dla wszystkich, którzy choć trochę parają się czarną magią. I John Constantine zostaje poproszony o jego zdobycie.

W Lapdogs and Englishmen Brian Azzarello daje czytelnikom odetchnąć, zaczerpnąć tchu przed kolejną odsłoną tułaczki Hellblazera po Ameryce. Po brutalnych, poprzednich historiach – weźmy chociażby wizytę w zdegenerowanym Doglick – otrzymujemy krótką historyjkę, która bardziej śmieszy niż przeraża. Tym razem nikt nie atakuje naszego bohatera, nikt nie dostrzega w nim zwiastuna kłopotów oraz nikt nie odpędza go znakiem krzyża. Młody Johnny to dusza towarzystwa. Wierchuszki dość hałaśliwej i lubiącej się zabawić – o czym przekona się chociażby bogaty jankes szukający ezoterycznych artefaktów – ale w gruncie rzeczy mało groźnej. Constantine jeszcze nie poznał smaku prawdziwych problemów. Traktuje życie jako nieustanną zabawę, analogiczny stosunek wydaje się także przejawiać względem okultyzmu. Rewelacje o magicznych zegarach, księgach ukazujących przyszłość ostentacyjnie ignoruje, podobnie jak osoby je rozpowszechniające. "Przecież nieważne, co się zrobi, przyszłość jest taka sama dla wszystkich. Znajdujesz parszywą robotę, zakochujesz się, masz dzieciaki, odkochujesz się, tracisz włosy, robisz się miękki..." – podsumowuje.

Działania młodego Constantine’a z historii Lapdogs and Englishmen pięknie odzwierciedlają horacjańską zasadę złotego środka. Nasz bohater zdaje się być doskonałym dowodem na to, że popłaca chwytać dzień i nie przejmować się przyszłością. Skutecznie wykorzystuje okazje łatwego zarobku – owa umiejętność nie zawiedzie go także w późniejszych latach – nie martwiąc się ewentualnymi konsekwencjami. Dokąd go to zaprowadzi? Brian Azzarello nie odpowiada wprost – w końcu każdy z nas zna przyszłość Johnny’ego – ale wykorzystując postać niejakiej Angie White delikatnie nas naprowadza. Podpowiada, że takie szalone początki nie zawsze zwiastują rodzinną sielankę. Wystarczy raz jeden zrobić nierozważny krok a za szczeniackie wybryki przyjdzie nam zapłacić najwyższą cenę. O tej smutnej prawdzie mieli się także przekonać członkowie zespołu Mucous Membrane [#011 Hellblazer, 11/1988].

Historia Lapdogs and Englishmen została rozpisana zaledwie na dwóch zeszytach [#162 - #152 Hellblazer], które opublikowano od lipca do sierpnia 2001 roku. Na polskim rynku ukazała się za sprawą wydawnictwa Egmont w lipcu 2019 roku. Tym razem Brianowi Azzarello akompaniują rysownik Guy Davis oraz kolorysta Lee Loughridge. Za ich sprawą opowieść otrzymała właściwą oprawę graficzną, przez plansze przebija pewien brud, bezład, nijakość towarzyszące Hellblazerowi. Punk rockowy styl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz