[#001-013] Invincible tom 1


Trudnego początki.

Od czego zacząć? Może od prostego stwierdzenia, że Invincible to prawdopodobnie najlepsza opowieść o  superbohaterach we wszechświecie. Przyzna mi rację każdy, kto choć raz miał przyjemność trzymać w rękach wspomniany komiks. Osoby mające odmienne zdanie powiedzą, że to komiks bardzo dobry. To także wysoka nota. W pełni odzwierciedlająca ilość fabularno-graficznej frajdy dostarczanej czytelnikowi przez pana Kirkmana i spółkę.

[2001/2002] Daredevil: Underboss

 

Underboss to przykład opowieści pisanej na poważnie, skierowanej do odbiorcy dojrzałego i potrafiącego docenić dobrze skrojoną fabułę. A jest co pochwalić, gdyż scenarzysta Brian Bendis z wyczuciem prowadzi bohaterów, zapewniając czytelnikowi solidną dawkę interesującej historii. Panu Bendisowi partnerują tym razem artyści Alex Maleev oraz Matt Hollingsworth, przemieniający Manhattan w prawdziwie brudne, ponure i nieprzyjemne miejsce. Pełne ciemnych alejek i szemranych lokali.

[2004] Żywe trupy: Wiele mil za nami

 

W ostatnich dniach ponownie nabrałem ochoty na twórczość Roberta Kirkmana. Przymusowa kwarantanna zapewniła odrobinę wolnego czasu, więc nadrabiam zaległości. Aktualnie przymierzam się do trzeciego tomu Invincible – wiele wskazuje na to, że zostanę oddanym fan boyem przygód Marka Graysona – oraz kończę Battle Pope, o której to serii popełnię w najbliższym czasie kilka zdań. Gdzieś po drodze zabłąkał się także drugi tom Żywych trupów. Jak czytać pana Kirkmana to bez zbędnych ograniczeń.

[1977-1989] Paul Kupperberg i jego "Doom Patrol"

 

Zanim świat poszedł naprzód, to znaczy zanim przybył Grant Morrison i zaczął stukać w klawisze, przyszłość serii Doom Patrol stała pod dużym znakiem zapytania. Porzucona pod koniec 1968 roku przypominała definitywnie zakończony eksperyment. W dodatku z rodzaju tych, których nikt nie chce kontynuować. Obecność "dzieci" Arnolda Drake’a w świecie superbohaterów została ograniczona wyłączenie do gościnnych – i to niezbyt licznych – występów. Przez blisko dwadzieścia lat brakowało osoby potrafiącej na nowo rozniecić zainteresowanie panem Caulderem i jego wychowankami.

[2008] B.P.R.D.:1946


Mignolaverse to coś więcej, niż Hellboy, jego nieustanne żarciki oraz nonszalancki sposób bycia. To nie tylko garść obłąkanych okultystów i ich pomagierów, na których polują jeszcze bardziej niezrównoważeni amerykańscy agenci. Mignolaverse to skrupulatnie snuta opowieść, historia o niesłychanie dużej liczbie motywów i wątków. Wątków mniej lub bardziej wciągających, ale nieodzownych dla właściwego zrozumienia danego uniwersum.

W styczniu 2008 roku panowie Mike Mignola oraz Joshua Dysart postanowili uchylić rąbka tajemnicy i opowiedzieć czytelnikom o początkach działalności profesora Trevora Bruttenholma. Do tego czasu – dla przypomnienia: pierwszy zeszyt serii B.P.R.D. wystartował w styczniu 2002 roku – fani Mignolaverse zdążyli już dość dobrze poznać kulisy prac Biura Badań Paranormalnych i Obrony, ogólną strukturę organizacji oraz przedmiot jej zainteresowań. Brakowało jednak stosownego słowa wstępu, wprowadzenia mającego wypełnić chronologiczne luki. Tak narodziła się koncepcja niniejszego komiksu. Opowieści mającej zdradzić czytelnikom kulisy pierwszych kroków młodego Trevora Bruttenholma w okrutnym, pełnym zagadek świecie.