[#001-013] Invincible tom 1


Trudnego początki.

Od czego zacząć? Może od prostego stwierdzenia, że Invincible to prawdopodobnie najlepsza opowieść o  superbohaterach we wszechświecie. Przyzna mi rację każdy, kto choć raz miał przyjemność trzymać w rękach wspomniany komiks. Osoby mające odmienne zdanie powiedzą, że to komiks bardzo dobry. To także wysoka nota. W pełni odzwierciedlająca ilość fabularno-graficznej frajdy dostarczanej czytelnikowi przez pana Kirkmana i spółkę.

Poznajcie Marka Graysona. Dojrzewającego siedemnastolatka próbującego sprostać oczekiwaniom rodziców, znaleźć czas dla siebie oraz zaistnieć w świadomości szkolnych piękności. Członka licealnej społeczności – raczej tej popychanej, niż powszechnie szanowanej – oraz "pana od frytek" w fastfoodowej sieci o szumnej nazwie "Burger Mart". Chłopca wyczekującego kolejnych zeszytów ulubionego komiksu – skąd ja to znam – i pilnego ucznia chcącego dostać się na studia. Macie to? Teraz zwróćcie uwagę na środowisko, w którym nasz bohater funkcjonuje. Na osiedle domów jednorodzinnych, na pobliski lokal odwiedzany wieczorami przez dzieciaki z okolicy, na stale zapełnioną galerię handlową. Kiedy wszystko ogarniecie zerknijcie w niebo. Ta niebiesko-czerwona smuga do ojciec Marka, Omni-Man. Najwspanialszy obrońca Ziemi i demokracji.

Wzór do naśladowania dla wszystkich a zwłaszcza dla syna. Bo Mark chce być dokładnie taki jak jego ojciec. Odkąd mając siedem lat poznał prawdę – o planecie Viltrum, komitecie do spraw udoskonalania świata, o włosach rosnących w różnych miejscach – i zrozumiał, że nadejdzie taki dzień, kiedy będzie dysponował nadludzką siłą, szybkością oraz będzie latał nie może przestać o tym myśleć. Kiedy w końcu supermoce dają o sobie znać nasz bohater zaczyna szaleć z radości. Podniecenie sięga zenitu. Pojawia się kostium – pierwotnie wybitnie komiczny, ale początki zawsze są trudne – oraz pseudonim, liczne niewiadome, ciągłe ćwiczenia i nowe zobowiązania. Dla przypomnienia: z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność. O tej starej prawdzie Mark Grayson także dość szybko będzie miał okazję się przekonać.

Nie mam wątpliwości, że praca nad Invincible dostarczała panu Kirkmanowi niesamowicie dużo radości. Swoboda artystyczna – wszakże wydawnictwo Imagine Comics powstało z myślą o niej – pozwoliła mu tworzyć nawet najbardziej zwariowane opowieści, momentami dość otwarcie ignorujące powszechne prawa komiksu superbohaterskiego. Kirkman nie ma problemów z uśmiercaniem czarnych charakterów. "Dla spokoju, najlepiej posyłać ich w kosmos", uczy czytelników The Immortal. Także młody Grayson potrafi wybrać mniejsze zło i dla dobra ogółu poświęcić jednego nauczyciela fizyki. W świecie Invincible takie działanie są zupełnie naturalne i nie powodują wrzodów żołądka. Bohater wraca do domu, dokłada kostium do szafy – względnie: wrzuca do pralki – i zasiada przed telewizorem lub zaczyna zakuwać przed kolejny egzaminami.

Jeżeli miałbym pokusić się o wskazanie źródeł powodzenia serii Kirkmana – tego magicznego flow, za sprawą którego nie mogłem przerwać lektury – to wymieniłbym właśnie niecodzienne rozwiązania fabularne, odpowiednie wyważenie wątków "życie zawodowe-życie prywatne" bohaterów – więcej temu aspektowi poświęcę podczas omawiania tomu drugiego – oraz odpowiednią dawkę humoru. Dowcipu inteligentnego i wymagającego, skierowanego do osób choć trochę obeznanych z komiksowo-popkulturalną rzeczywistością. Allen the Alien ratujący łysego kapitana pewnego znanego statku czy też uwagi Omni-Mana na temat mylnego działania promieni słonecznych na facetów w pelerynach to tylko najoczywistsze z oczywistych odniesień. Puszczanie oka do czytelnika ma miejsce niemalże zawsze i tym także tkwi siła Invincible. W umiejętnym wykorzystaniu sztampowych motywów – podanych w sposób humorystyczny i błyskotliwy – z interesującą historią typowego nastolatka, który został superbohaterem.

O Invincible można pisać bardzo długo. O Guardians of the Globe, Teen Team, Koalicji Planet, sercowych problemach Marka, wymyślnych łotrach czy po prostu o artystach odpowiedzialnych za wizualną oprawę komiksu. Jak również o arcyciekawej fabule. Znajdę czas, aby opowiedzieć o tym wszystkim. W końcu jeszcze wiele tomów przed nami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz