[2003] Thomas Ligotti - The Town Manager

 

Na łamach Weird Tales – czasopisma od blisko stu lat skoncentrowanego wokół literatury grozy, science fiction oraz fantasy – publikowało wielu znakomitych twórców. To miejsce spotkań autorów o ugruntowanej pozycji, literatów wskazujących drogę początkującym artystom, jak i jednostek chcących dopiero sprawdzić swoje pisarskie umiejętności. Wśród owych tysięcy nazwisk znalazło się także miejsce dla pana Thomasa Ligottiego. Konkretnie we wrześniu 2003 roku, w trzysta trzydziestym trzecim numerze wspomnianego magazynu.

Może zabrzmi to trywialnie, ale w moim odczuciu The Town Manager [pl Zarządca miasta] to wędrówka po rzeczywistości trawionej przez Czas – ten sam, przed którym od najmłodszych lat drżał także nasz kochany Lovecraft – po świecie nieuchronnie zmierzającym ku upadkowi. Mechanizmy rządzące "miastem", czynniki odpowiadające za wspomniany rozkład poznajemy zaraz na początku opowiadania. Towarzysząc bohaterom spacerujemy obok dotkniętych zgnilizną parceli, mijamy ruiny dawnego ratusza oraz, co najważniejsze, oceniamy skutki działalności kolejnych zarządców miasta. To właśnie owi tajemniczy ZARZĄDCY zostają wskazani jako jeden z głównych powodów degeneracji miasta. Będąc osobami obdarzonymi coraz mniejszymi kompetencjami – będąc częścią systemu oni także ulegają nieodwracalnej deprawacji – swoimi absurdalnymi decyzjami z przerażającą skutecznością próbują nadać tezie "vanitas vanitatum et omnia vanitas" realny wydźwięk. Obracając w pył dokonania poprzedników, operując podopiecznymi niczym marionetkami na wielkiej makiecie miasta, przekładają chore ambicje nad dobro ogółu i tym samym hamują rozwój powierzonego ich pieczy obszaru.

Ligotti nie daje złudnych nadziei, nie mami czytelnika fałszywymi obietnicami zmian na lepsze w społeczeństwie, w którym przyszło nam i bohaterom opowiadania funkcjonować. Mówi wprost: jedni ZARZĄDCY odchodzą, inny przychodzą. Choć ich poszczególne pomysły i idee rzadko wykazują większe podobieństwa – często są wręcz diametralnie różne – skutek ich działań jest przeważnie taki sam. Osiągnąwszy zaplanowany zysk porzucają stanowisko i usuwają się w cień.

Czytając The Town Manager wypada uczciwie przyznać, że wina za aktualny wygląd "miasta" nie leży wyłączenie po stronie kadry zarządzającej. Niestety. Odpowiedzialność ponoszą także jednostki bezkrytycznie akceptujące zastały stan rzeczy. Aprobujące obecne reguły, ponieważ są one zgodę z dawnymi – zapewne bardzo zdezaktualizowanymi – porozumieniami. Owszem, pewne przejawy buntu mają miejsce – przeważnie podczas okresu miejskiego bezkrólewia – lecz koniec końców zawsze zwycięża strach przed nieznanym. Zniewolonej jednostce, owej marionetce zarządzanej przez fałszywych bożków bardzo trudno zerwać ze starymi przyzwyczajeniami i powiedzieć: dość! Większość z nas woli wykonywać idiotyczne polecenia, niż podjąć walkę. Woli żyć w groteskowym lunaparku, niż coś zmienić. To zdecydowanie bezpieczniejsze i wygodniejsze rozwiązanie. Zachowanie społeczności miasta bardzo ładnie podsumowuje narrator opowiadania: "Mimo wszystko, podczas gdy pod przewodnictwem zarządcy miasta mieliśmy wszelkie powody spodziewać się co najwyżej całkowitej biedy, to jednak wyglądało na to, że przynajmniej przetrwamy".*

Świat zaprezentowany w The Town Manager to także obraz rzeczywistości przepełnionej duchem okrutnego, źle pojmowanego, kapitalizmu. Jak się dobrze zastanowić to większość z nas dostrzeże wyraźne podobieństwa pomiędzy "miastem" Ligottiego a wielkimi korporacjami. Wyzysk podopiecznych przez niedostępnych oraz niewidocznych włodarzy, ukierunkowywanie podwładnych według własnego uznania to coś z czym możemy spotkać się każdego dnia. Czyż my sami w ramach przyjętych – po części narzuconych – zasad nie wykonujemy bezwładnie zadań wskazanych nam przez tajemniczych szefów? Demiurgów ukrywających się poza naszym zasięgiem?

Teksty Ligottiego – The Town Manager nie jest wyjątkiem od reguły – zmuszają do stawiania pytań, snucia domysłów, lecz nie oferują prostych odpowiedzi. Bardzo często odkrywana przez nas prawda nie tchnie optymizmem, wręcz przeciwnie. Niejednokrotnie groza pana Ligottiego wręcz zwala czytelnika z nóg i sprawia, że jeszcze długo nie może dojść do siebie. To dobrze. Potrzeba takich pisarzy. Wymagających, nakazujących zatrzymać się i chwilę zastanowić nad podstawowymi kwestiami. Czy ktokolwiek jeszcze wierzy, że człowiek jest panem własnego losu? Czy nie jesteśmy poddanymi kolejnych przebierańców mówiących nam, jak mamy żyć? Czy poznawszy straszną prawdę zrezygnowalibyśmy z dalszej wędrówki? I najważniejsze: czy przyjęlibyśmy stanowisko ZARZĄDCY?



* Zarządca miasta, w: Teatro Grottesco Thomas Ligotti, wyd. Okultura, Warszawa 2014, s.57.

** Autorem zamieszczonych ilustracji - zdobiących opowiadanie Ligottiego na łamach magazunu Werid Tales [2003] - jest amerykański artysta Jason Van Hollander.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz