Słówko o komiksach


Tygodniowy przegląd komiksowych staroci zaczynamy od piątego zeszytu Savage Sword of Conan, w którym Roy Thomas i John Buscema zabierają czytelnika do królestwa Khauranu znanego z opowiadania A Witch Shall Be Born [pl Narodzi się wiedźma] Roberta Howarda. W opowieść o problemach Taramis, pięknej – nie może być inaczej, w końcu to dziewczyna ery hyboryjskiej – władczyni wspomnianego królestwa, odnajdujemy większość elementów charakterystycznych dla ówczesnego heroic fantasy.

Grono postaci czarno-białych [tradycyjnych, momentami zbyt przerysowanych] uzupełnia kilku ciekawych bohaterów, wśród których wymieniłbym złą Salome oraz awanturnika Constantiusa. Oczywiście ich zachowanie także odpowiada potrzebom krótkich tekstów awanturniczych, więc umówmy się… nie należy spodziewać się czegoś nadzwyczajnego. Niemniej, zaintrygowali mnie – zwłaszcza poziom prezentowanego przez nich okrucieństwa – i nie mogłem oderwać się do lektury, pomimo znania literackiego pierwowzoru. Oceniając A Witch Shall Be Born warto wspomnieć także o dwóch, ciekawie zaprezentowanych motywach. Pierwszy z nich – bliźniaczki: Taramis i Salome – obrazuje zainteresowania Howarda kosmicznym ładem, a konkretnie religijnym dualizmem, według którego w otaczającej nas rzeczywistości współistnieją dwie, odwieczne, równorzędne siły, tj. Światło i Ciemność. Drugi motyw – monstrum przywołany z mrocznych otchłani czasu – z pewnością zainteresuje miłośników lovecraftowskich istot, nieustanie czekających na przywołanie przez wiernych akolitów. Jeżeli chodzi o naszego dzielnego Conana to wydawałoby się, że nie jest bohaterem pierwszoplanowym. Cóż, momentami faktycznie można odnieść takie wrażenie. Cymeryjczyk występuje zaledwie w kilku kartach, choć dość istotnych – szczególnie dla uwięzionej Taramis – z punktu widzenia historii. Oczywiście jest jeszcze scena ukrzyżowania, która po prostu zwala z nóg. Niezwykle sugestywna, w niepowtarzalny sposób odzwierciedlająca zawziętość Conana i jego barbarzyński hart ducha. Opowiadanie A Witch Shall Be Born po raz pierwszy zostało opublikowane w magazynie Weird Tales w grudniu 1934 roku.

Savage Sword of Conan Vol 1 #5 04/1975
Weird Tales 12/1934

Thorgal. Trzej stary z kraju Aran 2008
Kapitan Żbik. Zapalniczka z pozytywką 1970

W dalszym ciągu kontynuuję powtórkę komiksów z udziałem Grzegorza Rosińskiego, którego wywodów miałem przyjemność słuchać podczas ostatnich wrocławskich Dni Fantastyki. Niestety, kolejny tom przygód Thorgala Aegirssona – Trzej starcy z kraju Aran [1981] – ponownie nie wzbudził mojego zainteresowania i wraz z kolejnymi stronami ogarniało mnie coraz większe znużenie. Historia zmagań tytułowego „Wikinga” z tajemniczymi Dobroczyńcami, jego walka o uwolnienie uwięzionej Aaricii czy wyprawa do Drugiego Świata – najbardziej jasny punkt opowieści, odpowiadający moim literackim zainteresowaniom – nie są złe i nadal trzymają wysoki poziom [wizualnie niczego im nie brakuje], ale osobiście nie przepadam za krótkimi, zamkniętymi opowieściami. Plansze, wątki zasługujące na uznanie? Zdecydowanie Aaricia uwalniająca naszyjnik Thjazi jedną strzałą oraz obraz mieszkańców kraju Aran, którzy od zawsze kojarzyli mi się z otępiałymi, otumanionymi zombie. Prace pana Rosińskiego oglądałem także czytając Zapalniczkę z pozytywką, czyli dziesiąty zeszyt z serii Kapitan Żbik [1970]. Tym razem tytułowemu funkcjonariuszowi milicji – wzorowo współpracującemu z sąsiadami zza zachodniej granicy – została przydzielona sprawa międzynarodowej grupy przemytniczej. Całkiem fajny wstęp do dłużej historii. Trochę ciemniejsze ilustracje, mniej nieskazitelny bohater i mielibyśmy interesujący kryminał rodem z najlepszych opowiadań Dashiella Hammetta.

Star Wars 07/1977
Six Against the Galaxy 08/1977
Death Star! 09/1977

In Battle with Darth Vader 10/1977
Lo, the Moons of Yavin! 11/1977
Is This — The Final Chapter? 12/1977

W przerwie od opowieści o muskularnych facetach wywijających żelaznymi mieczami przeczytałem historię o lichej postury dzieciaku, który… cóż, także używał miecza do walki z tymi Złymi. Zanim sięgnąłem po pierwsze zeszyty serii Star Wars zastanawiałem się czy twórcy podołają zadaniu i oddadzą filmowego ducha Gwiezdnych Wojen. Roy Thomas – ówczesny redaktor naczelny Marvel Comics – miał doświadczenia ze space fantasy przy noweli Lieutenant Gullivar Jones: His Vacation Edwina Arnolda z 1905 roku, ale czy poradzi sobie z nowszym tytułem? Czy jego epika będzie w stanie przemycić na karty komiksu docinki Lei Organy, zobrazować wrodzoną pewność siebie Hana? A może będą problemy z mądrościami Bena Kenobiego i wuja Owena? Choć pomiędzy premierą filmu Star Wars [maj 1977] a jego komiksową adaptacją minęły niecałe trzy miesiące [lipiec 1977], wizja George’a Lucasa zaczęła dzięki kolorowym zeszytom docierać do coraz większej ilości odbiorców – zwłaszcza najmłodszego pokolenia – a seria Star Wars szybko stała się jednym z najlepiej sprzedających się tytułów ze stajni Marvela. No dobra, ale co sądzi o komiksie blisko czterdziestoletni fan sagi Lucasa? Do rysunków Howarda Chaykina, momentami bardzo chaotycznych i pełnych niedopracowanych szczegółów, ostatecznie przywykłem, jakkolwiek przyszło mi to z trudem. Można powiedzieć, że „przymknąłem oko” z uwagi na dużą dawkę dobrego humoru, wyzierającego zarówno z dialogów, jak i narratorskich wtrąceń. Trochę zaskoczony byłem wariacją na temat wyglądu Jabby – spece od lucasowego uniwersum twierdzą, że zamiast sławnego Hutta na kartach komiksu pojawia się Nimbanel, jego księgowy – oraz zdenerwowałem się, że Chewbacca został zdegradowany do roli zwykłego, owłosionego goryla.

Swamp Thing 07/1971
Dark Genesis 11/1972
The Man Who Wanted Forever 01/1973

Jakiś czas temu wydawnictwo Egmont ponownie wydało Saga of The Swamp Thing Book One. A ponieważ jestem wielkim fanem opowieści o Potworze z Bagien, musiałem koniecznie zapoznać się z pierwszymi numerami sagi. Będąc osobą zafascynowaną grozą nie mogłem nie pokochać groteskowych opowieści, pełnych przerysowanych i zdeformowanych moralnie postaci. Dodatkowo, tytułowe monstrum wykreowane przez Leonarda Normana Weina – znanego w komiksowym uniwersum po prostu jako Len Wein – choć bardzo zbliżone do Man-Thing od Marvel Comics wyróżnia się ciekawą biografią, wypełnioną wieloma porywającymi historiami. No dobra, ale zanim o szczegółach serii warto chyba cofnąć się do lat siedemdziesiątych i wspomnieć o początkach bagiennego świata. Len Wein w przedmowie do Saga of The Swamp Thing Book One [2008] wspominał z nostalgią o początkach swojego „nieoczekiwanego” dziecka a także o jego dalszych losach. Piszę „nieoczekiwanego”, gdyż twórca – jak sam przyznaje – nie planował tworzenia wielkich historii z udziałem bagiennego monstrum; przynajmniej nie na samym początku. Pomysł narodził się nagle, w trakcie prac nad kolejnym numerem House of Secrets [lipiec 1971], gdzie sztampowa tragiczna historia miłosna została wzbogacona o postać tajemniczego, ohydnego potwora [Swamp Thing, Le Bon Gumbo]. Jednakże, pomimo oczywistych podobieństw, nie należy utożsamiać zielonego monstrum z dziewięćdziesiątego drugiego numeru House of Secrets z istotą wykreowaną przez Len Weina na potrzeby serii Swamp Thing. Choć geneza narodzin Potwora z Bagien w obu przypadkach jest bardzo zbliżona – nie mówimy o rewelacjach wniesionych przez Alana Moore’a – obie postacie, tj. Alexadner Olsen i Alec Holland nie łączy nic poza zamiłowaniem do eksperymentów oraz tendencją do ponownych narodzin.

W minionym tygodniu znalazłem czas na dwa epizody ze świata Swamp Thing, tj. Dark Genesis [listopad 1972] i The Man Who Wanted Forever [styczeń 1973]. O ile pierwszy mogliśmy przeczytać śledząc Wielką Kolekcję Komiksów DC Comics, o tyle drugi nie został wydany w naszym kraju. Wspomniane Dark Genesis – jak sama nazwa wskazuje – to nic innego jak wprowadzenie do świata wykreowanego przez Len Weina i Bernie Wrightsona. Na bagnistych terenach Luizjany Linda i Alec Hollandowie – dwójka naukowców wspieranych przez amerykański rząd – rozpoczynają prace nad formułą Bio-Restorative, tj. związkiem umożliwiającym roślinom szybki wzrost na terenach zasadniczo dla nich nieprzyjaznych. Towarzyszy im agent śledczy Departamentu Obrony Matthew Cable mający odstraszać potencjalnych szpiegów przemysłowych, na których de facto nie musimy długo czekać. Po przeprowadzeniu przez pana Hollanda serii testów zakończonych sukcesem, naukowców odwiedza niejaki Maxwell Ferrett [reprezentujący organizację Conclave zarządzaną przez tajemniczego Mister E], którego „kusząca” propozycja zostaje jednak odrzucona. Właśnie owa konfrontacja doprowadza ostatecznie do potężnej eksplozji, w wyniku której Alec umiera, a następnie odradza jako Swamp Thing. „Wynaturzona kreatura człowieczeństwa” dążąca do pomszczenia ukochanej Lindy – zamordowaną przez popleczników Mister E – i wymierzenia sprawiedliwości pracownikom Conclave. The Man Who Wanted Forever to opowieść, której zdecydowanie bliżej do typowego horroru, niż kryminalno-sensacyjnych potyczek. Swamp Thing, dokonawszy zemsty na Maxwellu Ferrettcie, zostaje niespodziewanie zaatakowany przez oślizgłe i zniekształcone istoty. Nie mogąc ich pokonać zostaje przetransportowany helikopterem na Bałkany, do ponurego zamku, gdzie poznaje doktora nauk okultystycznych – Antona Arcane’a. Pomarszczony starzec opowiada o długoletnich próbach stworzenia nowego ciała, a następnie proponuje „gościowi” przeprowadzenie eksperymentu umożliwiającego przywrócenie doktorowi Hollandowi ludzkiego wyglądu. Rozpoczyna się seria badań, dzięki którym doktor Arcane poznaje fizjonomię Potwora z Bagien. W ich trakcie okazuje się m.in. że nowe ciało Aleca Hollanda składa się wyłącznie z włókien roślinnych oraz, że podobnie jak u roślin, w procesie oddychania jest pochłaniany dwutlenek węgla a wydalany tlen. Wraz z mijającymi godzinami i kolejnymi genetycznymi rewelacjami, doktor Anton Arcane jest coraz mocniej przekonany, że ciało zielonego monstrum jest formą idealnie odpowiadającą jego mrocznym pragnieniom. Kilka dni później w zamku dr Arcane’a zostaje odprawiony tajemniczy rytuał, dzięki któremu Aleca Hollanda odzyskuje dawny wygląd, a ciało Potwora z Bagien otrzymuje nowego właściciela. Oczywiście, radość amerykańskiego naukowca nie trwa długo. Podsłuchawszy gospodarza zamku odkrywa, że szalony mistyk zamierza wykorzystać nowe, niezniszczalne ciało do zamordowania mieszkańców pobliskiej wioski. Alec nie mogąc znieść myśli, że poświęcił życie niewinnych osób dla własnego dobra postanawia pokrzyżować plany szalonego „dobroczyńcy”. Finałowe starcie kończy się śmiercią doktora Antona Arcane’a oraz odejściem pogrążonego w zadumie Potwora z Bagien, nieustannie rozpamiętującego ponure eksperymenty rodem z najgorszego koszmaru.

Going for It 03/1988

W połowie 1985 roku na łamach komiksu Swamp Thing – dokładnie w trzydziestym siódmym numerze drugiej serii – zadebiutował John Constantine, postać niezwykle charyzmatyczna, której historie do dnia dzisiejszego wzbudzają wielkie zainteresowanie. Wystarczy spojrzeć na popularność opowieści Briana Azzarello, w które zainwestowało wydawnictwo Egmont albo poczytać reakcje czytelników na wieść o występie Johna w uniwersum Sandmana. Warto także dodać, że Hellblazer to bodajże najdłużej wydawany tytuł Vertigo. O czymś musi to świadczyć, prawda? Ze swojej strony w dalszy ciągu kontynuuję lekturę pierwszych zeszytów z udziałem okultystycznego detektywa. Zeszytów, które choć prezentują dość proste i krótkie epizody z życia Constantina to jednak stanowią idealne wprowadzenie do jego rzeczywistości. Tym razem sięgnąłem po Going for It z marca 1988 roku. Po uwięzieniu demona Mnemotha – historie Hunger oraz A Feast of Friends – John rozpoczyna śledztwo w londyńskiej dzielnicy Spitalfields, gdzie w dziwnych okolicznościach giną kolejni yuppies. Wkrótce okazuje się, że w całą sprawę zaangażowany jest Blathoxi – finansowy gigant piekielnych zastępów – usiłujący opanować rynek dusz w Wielkiej Brytanii. Oczywiście na drodze sukcesu staje mu przebiegły Constantine. Odpowiadający za wizualną stroną komiksu John Ridgway oraz Lovern Kindzierski ponownie zabierają czytelnika do świata obskurnego, stęchłego oraz pełnego zanieczyszczeń. Świata, gdzie występek jest tak samo naturalny jak powietrze, a Zło przybiera często bardzo realne kształty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz