[1995] The Time of The Preacher


„It was the time of the preacher…”. Tymi słowami scenarzysta Garth Ennis rozpoczął w połowie lat dziewięćdziesiątych snucie opowieści o postaci nietuzinkowej, kontrowersyjnej i przyciągającej niczym magnes. Opowieści o Jesse Custerze, kaznodziei opętanym potrzebą odnalezienia Boga Wszechpotężnego. Na polskim podwórku historia debiutowała w sierpniu 2002 roku, kiedy to wydawnictwo Egmont odpowiedziało na głosy czytelników i wydało tom Zdarzyło się w Teksasie, zawierającym cztery pierwsze zeszyty oryginalnej serii. I choć oceniając walory techniczne wspomnianej publikacji czuło się pewien niedosyt to jednak warto pamiętać, że był to jeden z pierwszych – obok cyklu Sandman i Transmetropolitan – komiksów Vertigo w naszym kraju. Blisko piętnaście lat później polski Kaznodzieja doczekał się twardej oprawy, kredowego papieru i delikatnie zmienionego tłumaczenia, za które jednakże w dalszym ciągu odpowiadał Maciej Drewnowski. W przyszłym roku będziemy obchodzić dwudziestopięciolecie serii. Myślę więc, że to dobry moment, aby ponownie wyruszyć w szaloną, brutalną i zabawną podróż po Ameryce pastora Custera.

„Teksas jest tak samo dobry jak inne miejsca…”

Trójkę bohaterów – zabawnego wampira Cassidy’ego, postrzeloną Tulip O’Harę oraz zamyślonego Custera – poznajemy w przyjezdnym barze, gdzie wspólnie prowadzą filozoficzne dysputy odnośnie… miejsca pobytu Boga Ojca. I choć mądrościami nie potrafią wyjść poza znane oczywistości ["Słyszałam, że są dwa dobre miejsca, w których można szukać Boga: Kościół i dno butelki"] to jednak ich postawa intryguje i sprawia, że nie można przejść obok nich obojętnie. Lekceważący stosunek do powszechnie szanowanych świętości – zaczynając od Boga, kończąc na modnym wegetarianizmie – sprawia, że ze wspomnianymi postaciami momentalnie nawiązujemy nić sympatii. Ich zachowanie, pełne wulgarnych docinków oraz nacechowane grą na pokaz, przypomina bunt nastolatków – osób rzucających wyzwanie wszystkiemu i wszystkim. Krótko mówiąc, nie sposób nie pokochać tych drani.


Dopełnienie pełnego wizerunku wspomnianych postaci stanowią krótkie retrospekcje, obrazujące indywidualną historię każdego z nich. I tak, Jesse Custera podpatrujemy w miasteczku Annville, gdzie będąc „głupim, sukinsyńskim” kaznodzieją zachęca – wyzywając ich jednocześnie od band zwyrodniałych dzikusów – garstkę obłudnych człowieczków do zaufania Panu Niebios. Z kolei, pannie O’Harze najpierw towarzyszymy przy próbie zamordowania jakiegoś wyszczekanego gangstera, by chwilę potem obserwować jak uciekając wskakuje do pierwszego lepszego samochodu, tj. – jakżeby inaczej – do auta Cassidy’ego. Ostatecznie, po przejechaniu połowy Teksasu i wysłuchaniu sporej ilości życiowych porad z ust dziwnego Irlandczyka, dziewczyna trafia – dziwnym zrządzeniem losu, albo za sprawą niezbadanych wyroków Boga – do wspomnianego Annville, gdzie odnajduje dawnego chłopaka przebranego w kostium kaznodziei. Konkretnie, dawnego ukochanego przepełnionego Genesis, o którym opowiem jednak… innym razem.

Czas Kaznodziei [The Time of The Preacher] to pełna humoru – zarówno sytuacyjnego, jak i przemycanego w wulgarnych ale szczerych wypowiedziach postaci – opowieść o nawiązywaniu nowych i odradzaniu starych przyjaźni. To historia o narodzinach zespołu, który z własnej i nie przymuszonej woli zamierza podjąć się jednego z najbardziej karkołomnych zadań w historii ludzkości. Oczywiście, bardzo szybko staje się jasne, że czytelnik nie będzie miał do czynienia z gładką i ułożoną drużyną rodem z tolkienowskiego Śródziemia. Po przeczytaniu zaledwie kilku stron zaczynamy rozumieć, że Irlandczyk Garth Ennis – wzorem swoich bohaterów – nie lubi owijać w bawełnę i na pewno nie będzie stosował jakichkolwiek półśrodków. Widać, że scenarzysta z dużym pietyzmem podszedł zarówno do charakterystyki pierwszoplanowych postaci, jak i ukazania wad, drobnych kłamstewek zatruwających życie małych, lokalnych społeczności. Scenariusz, w którym nacisk został wyraźnie położony na rzeczowe odzwierciedlenie surowej, amerykańskiej rzeczywistości bardzo dobrze dopełniają naturalistyczne prace Steve’a Dillona.

Osobiście uważam, że Czas Kaznodziei stanowi niemalże idealne wprowadzenie do świata Jesse Custera. Być może więcej miejsca należało poświęcić pierwszemu spotkaniu bohaterów. Być może warto było wzbogacić relacje między postaciami pewną dozą sceptycyzmu płynącą chociażby od Cassidy’ego w stronę uduchowionego Custera. A może był to celowy zabieg, aby rozbudzić w czytelnikach wyobraźnię, zaintrygować i zachęcić do sięgnięcia po kolejne tomy serii? Niezależnie od powodów, niezależnie od „niedociągnięć” komiks wytrzymał próbę czasu i dalej stanowi rozrywkę idealną. Wzbudzającą szczery śmiech, jak i skłaniającą do poważnych rozważań.

The Time of the Preacher 04/1995
Kaznodzieja 08/2002 [pierwsze wydanie polskie]
Kaznodzieja 06/2017 [drugie wydanie polskie]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz