[1859] Charles Dickens - The Haunted House

 

Okres jesienny to wprost wymarzony czas na lekturę historii niesamowitych, wypełnionych tajemniczymi zjawami wolno i z niemalże wrodzonym dostojeństwem przemierzającymi ciemne korytarze nawiedzonych posiadłości. Zimowe przesilenie, długie wieczory, nadchodzące święta Bożego Narodzenia wszystko to kreuje specyficzny nastrój, który aż wymaga wypełnienia opowieściami zawierającymi elementy nadprzyrodzone, fabułami zacierającymi granice pomiędzy życiem i śmiercią. Ową narastającą fascynację tekstami z dreszczykiem skrupulatnie wykorzystują wydawcy proponując odbiorcom pozycje mające zaspokoić ich czytelnicze życzenia. W połowie dziewiętnastego wieku o wspomniane literackie potrzeby Anglików dbał między innymi Charles Dickens, który pod koniec każdego roku na łamach All the Year Round publikował kilka opowieści o przywołanej tematyce. Dla wielu czytelników ich lektura, przy świecach lub grzejącym miło kominku, urosła do rangi corocznej tradycji, skrzętnie pielęgnowanej w epoce wiktoriańskiej.

Jednym z tekstów odpowiadających założeniom historii z dreszczykiem był Nawiedzony dom [ang. The Haunted House], opublikowany w All the Year Round w połowie grudnia 1859 roku. Autor słynnej Opowieści wigilijnej do współpracy nad ową opowieścią zaprosił między innymi Elizabeth Gaskell – jej opowiadania mogliśmy poznać za sprawą serii Biblioteka grozy [Niesamowite historie, wyd. C&T, 2014] – oraz Wilkie Collinsa, którego fani horroru powinni kojarzyć ze świetnego zbioru Nawiedzony hotel [wyd. Zysk i S-ka, 2015]. Oczywiście pisarzem prowadzącym był Charles Dickens. Będąc twórcą najbardziej doświadczonym oraz powszechnie rozpoznawanym, wskazywał – tak, jak miało to miejsce przy innych, podobnych przedsięwzięciach – kierunek, którym historia miała podążać oraz czuwał nad odpowiednim jej zakończeniem. Jego nazwisko gwarantowało sukces najnowszych bajań o duchach.

Nawiedzonego domu nie należy postrzegać oraz analizować przez pryzmat jednej, poukładanej i bardzo spójnej historii. Punktem wyjścia dającym szansę zaistnieć poszczególnym opowieściom – w zbiorze znalazło się miejsce dla ośmiu tekstów – jest opowiadanie Śmiertelnicy w domu [ang. The Mortals in the House] pana Dickensa. Narrator, niejaki John, którego "zdrowie wymagało chwilowego pobytu na wsi" zabiera nas do typowego, oddalonego od wielkiej cywilizacji miasteczka. Spacerując jego uliczkami natrafia on na dziwny budynek "wznoszący się w smutnie zaniedbanym ogrodzie", na "dom, do którego odwiedzin nikt się nie pali […] dom cieszący się sławą domu nawiedzonego". Zaintrygowany niecodziennym zjawiskiem przeprowadza szybkie śledztwo wśród miejscowych i dochodzi do przekonania, że zła renoma Topoliszcza – tak bowiem został ochrzczony wspomniany budynek – wynika z licznych plotek, niedopowiedzeń i niczego więcej. Lekceważąc wszelkie doniesienia o "niedamie z toperzem", tajemniczych dzwonach w domu, trzaskających drzwiach, niecichnących tupotach niewidocznych stóp postanawia wynająć opuszczony budynek i zamieszkać w nim razem ze swoją siostrą, Patty.

Dalszy ciąg historii łatwo przewidzieć. Zarówno John, jak i służba jemu towarzysząca, już w trakcie pierwszych godzin pobytu w Topoliszczu zostają wystawieni na działanie zdarzeń ponadnaturalnych. Nocną ciszę zakłócają dziwne odgłosy, nieustanne rozbrzmiewające dzwonki oraz okrzyki przerażania na widok ślepi wyzierających z mrocznych kątów. Narastająca atmosfera strachu i podejrzliwości koniec końców doprowadza do załamania nerwowego u służby, która porzuca ciepłą posadę, żegnając przeklęte progi. Nasz bohater bynajmniej nie składa broni i niczym doktor Lionel Barrett z Przeklętego domu Richarda Mathesona postanawia rzucić wyzwanie nieproszonym gościom. Ściąga do swojej tymczasowej posiadłości grono przyjaciół, z którymi ma zamiar "przyjrzeć się temu wszystkiemu". Nawiedzony dom nie jest jednak historią o próbach wyjaśnienia zjawisk paranormalnych. Mieszkańcom Topoliszcza daleko do rozentuzjazmowanych badaczy tego typu fenomenów. Zostają sprowadzeni do roli uważnych obserwatorów, od których wymaga się jedynie aby w trakcie Dwunastej Nocy – chodzi o dwunastą noc po Bożym Narodzeniu – opowiedzieli o własnych przeżyciach podczas pobytu w nawiedzonym domu.

Wilkie Collins

Tak właśnie rodzi się kolejnych siedem opowiadań wchodzących w skład Nawiedzonego domu, opowiadań które jak już wspomniałem nie są ze sobą szczególnie powiązane. Co więcej, momentami tematyka grozy wyraźnie zostaje zepchnięta na tor boczny ustępując miejsca zagadnieniom bardziej uniwersalnym. Z ust poszczególnych bohaterów padają opowieści o utracie dziecka i ludzkiej niesprawiedliwości [The Ghost in the Garden Room Elizabeth Gaskell], utraconym dzieciństwie [The Ghost in Master B's Room Charles Dickens], towarzyszącym nam smutku [The Ghost in the Double Room George Augustus Sala], jak również całkiem dobrze skrojone historie miłosne [The Ghost in the Clock Room Hesba Stretton]. Wilkie Collins zabiera czytelników we wspólną podróż z hiszpańskimi piratami, ze świetnie ukazanym szaleństwem pana Beavera [The Ghost in the Cupboard Room]. Jeżeli miałbym wskazać historie najbardziej przerażające, wprowadzające odbiorcę w stan silnego pobudzenia to właśnie wymieniłbym przywołany tekst Collinsa oraz opowiadanie Adelaide Procter [The Ghost in the Picture Room], bardzo gotyckie i mocno pobudzające wyobraźnie.

Adelaide Anne Procter

Nawiedzony dom nie należy do tekstów silnie powiązanych z horrorem. Daleko mu do poziomu Dróżnika [wyd. C&T, 2019], zdecydowanie bliżej do Opowieści wigilijnej. Jeżeli jednak ktoś lubi takie delikatne opowieści z dreszczykiem, w dodatku okraszone cudownym stylem Charlesa Dickensa to zdecydowanie polecam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz