Rynek komiksowy nie należy do specjalnie dżentelmeńskich. O zmaganiach pomiędzy dwoma największymi rekinami tego biznesu mogliśmy przeczytać chociażby w książce Reeda Tuckera Slugfest: Inside the Epic, 50-year Battle between Marvel and DC [pl Mordobicie. Wojna superbohaterów Marvel konta DC, 2017]. O nienawiści łączącej – w pewien sposób stała się ona nierozłączną częścią ich działalności – oba wydawnictwa mogliśmy dowiedzieć się śledząc wypowiedzi artystów, czytając oświadczenia włodarzy przywołanych wydawnictw, jak również obserwując słowne przepychanki fanów na różnego rodzaju konwentach. Wyznacznikiem bycia aktualnie "na fali" były oczywiście odpowiednie wyniki finansowe. W związku z tym wszyscy, począwszy od osób odpowiedzialnych stricte za działania marketingowe, przez głównodowodzących firmami, po poszczególnych twórców, dosłownie wszyscy nieustannie usiłowali przyciągnąć uwagę czytelników. Także Dark Horse Comics, choć stosunkowo młode wydawnictwo bo działające od 1986 roku, starało się brać udział w tym wyścigu szczurów. Zaciekawić czytelników świeżymi tytułami, wypromować własnych bohaterów.
Na początku 1995 roku ówcześni zarządzający Dark Horse Comics – między innymi redaktor naczelny Scott Allie – poprosili Mike’a Mignole o napisanie krótkiej opowieści promującej nowo powstającą serię Hellboy. Historyjka miała zaprezentować się na łamach katalogu promocyjnego Advance Comics [#075-082, wyd. Capital City Distribution] od marca do października 1995 roku. Mike Mignola, początkowo dość sceptycznie podchodzący do projektu, koniec końców na pomysł przystał. Wynikiem owego porozumienia była dwudziestostronicowa historia The Corpse.
Akcja komiksu rozgrywa się w 1959 roku, na terenach południowo-zachodniej Irlandii. Hellboy jak zawsze pragnący się "wyciszyć (…) po wyjątkowo trudnych sprawach" – o czym wspomina w liście do przyjaciela, Abrahama Sapiena [The Chained Coffin, 1995] – zostaje poproszony o pomoc w odzyskaniu Alice Monaghan, dziecka uprowadzonego przez przedstawicieli Małego Ludu. W tym celu dociera pod owiane złą sławą The Corpse Tree [pl Drzewo Wisielca], gdzie niepomny na ostrzeżenia mieszkańców, dobija z trzema pryszczatymi kidnaperami dziwnego targu. Nasz bohater ma pochować niejakiego Tama O'Clanniego z Killarney, naturalnie pochować na chrześcijańskiej ziemi i w jednej z trzech pobliskich lokalizacjach [Teampol-Demius, Carrick-Fhad-Vicorus, Imolgue-Fada]. W zamian za ową przysługę zostanie mu zwrócona mała Alice. Stosunkowo proste zadanie szybko się komplikuje. Na drodze Hellboya stają kolejne lokalne zjawy i potwory, nie pomaga także nieustannie narzekający trup.
The Corpse to głównej mierze próba zestawienia świata Hellboya z elementami naszej – powiedzmy – rzeczywistości. Mike Mignola pracując nad historyjką po raz pierwszy sięgnął wówczas do lokalnych wierzeń, konkretnie do podań ludowych pochodzenia irlandzkiego. W The Corpse padają nawiązania do popełniających psoty Leprechaunów, tajemniczego Małego Ludu, jak również zostają wspomniane magiczne właściwości żelaza czy "the bouncing rock" [pl "skacząca skała"], pod którą można znaleźć złoto. Należy chyba uznać, że komiksowi kidnaperzy to specyficzne skrzyżowanie dwóch wspomnianych wyżej ras, przy czym Mike Mignola nie prezentuje ich wedle powszechnie przyjętych wierzeń. Jego Mali Ludzie to zgorzkniali i zasmuceni przedstawiciele ludu, który powoli wymiera. Zdeformowani słudzy tajemniczego Wielkiego Króla. Dawni bogowie, którzy podobnie jak bohaterowie powieści Neila Gaimana [American Gods, 2001], powoli odchodzą w zapomnienie.
Mike Mignola w krótkiej notce zdradzającej kulisy powstania komiksu – zamieszczonej między innymi w zbiorze Hellboy: The Corpse and the Iron Shoes [1996] – przyznaje, że pierwotnie niezbyt przychylnie oceniał niniejszą historyjkę. Dzisiaj wspomina, że była to jedna z pierwszych przygód Hellboya, która dobitnie uświadomiła mu, że faktycznie chce nadal pracować nad postacią czerwonoskórego agenta Biura Badań Paranormalnych i Obrony. Zaznacza także, że w The Corpse miał miejsce debiut elementów humorystycznych. Irlandzką przygodę Hellboya urozmaicają zabawne wtrącenia, narzekania Tama O'Clanniego. Także wielki potwór z finałowej sceny przywołuje uśmiech na twarzy. Dla mnie The Corpse to właśnie przede wszystkim świetny przykład połączenia humoru z wątkami zarezerwowanymi dla opowieści niesamowitych. Zaprezentowana w komiksie naturalna pewność siebie głównego bohatera, jego swoboda w działaniu czy skłonność do ciętych, żartobliwych uwag do dzisiaj stanowią znak rozpoznawczy Hellboya.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz