[1964] Daredevil. Everett & Orlando


The Origin of Daredevil [#001 Daredevil, 04/1964]
Każda opowieść ma swój początek. Historia o "człowieku, który nie zna strachu" wystartowała wiosną 1964 roku, w okresie szalonej, przepełnionej oryginalnymi pomysłami ekspansji Stana Lee i jego ukochanego wydawnictwa. W czasach, gdy firma Martina Goodmana stopniowo zacierała niekorzystny wizerunek ostatnich dwudziestu lat – wówczas kojarzona była z tanim, wręcz bezczelnym kopiowaniem cudzych konceptów – oraz rozpoczynała właściwy podbój rynku komiksowego. Twórcy Marvel Comics po serii bardzo udanych debiutów do jakich bez wątpienia należy zaliczyć narodziny Fantastycznej Czwórki, Spider-Mana czy też Iron Mana nabierali chęci na dalsze eksperymenty. Jeden z nich dotyczył postaci Matta Murdocka, niewidomego prawnika walczącego z nowojorską niesprawiedliwością.

Ani Stan Lee, ani nikt inny z rodziny Marvel Comics nie był jednak ojcem nazwy "daredevil". Od lipca 1941 roku amerykańskich żołnierzy w walce ze straszliwymi nazistami wspierał – wzorem dzielnego Kapitana Ameryki – niejaki Bart Hill alias Daredevil. Ten niezwykle sprawny fizycznie bokser, wykwalifikowany akrobata oraz ekspert w posługiwaniu się bumerangiem przez blisko szesnaście lat aktywnie i skutecznie udowadniał przewagę dobra nad złem na łamach Daredevil Comics od Lev Gleason Publications. Na początku lat sześćdziesiątych, kiedy to większość prac przywołanego wydawnictwa weszła ostatecznie w skład domeny publicznej, stratedzy Marvel Comics postanowili odnowić lekko zapomnianą, ale ciągle rozpoznawalną markę. Legenda głosi, że spiritus movens całej akcji został sam Martin Goodman, który dosłownie o kilka miesięcy wyprzedził Petera Morisiego z Charlton Comics, wielkiego miłośnika oryginalnego Daredevila.

Daredevil Battles HitlerBill Everett



Początki odrodzonego Śmiałka nie należały do najłatwiejszych. Świeżo pozyskany bohater był trochę niechcianym, niezbyt interesującym elementem raczkującego uniwersum. Żaden z wielkich twórców tamtego okresu – zarówno Steve Ditko, jak i niezastąpiony Jack Kirby – nie wykazywał chęci do pracy nad wspomnianym nabytkiem. Koniec końców Stan Lee, nie mając wielkiego wyboru oraz będąc coraz silniej ponaglanym przez włodarzy Marvel Comics, nawiązał kontakt z Billem Everettem, lecz i w tym wypadku współpraca niezbyt się układała. Ojciec komiksowego Namora – Sub-Marinera, władcy Atlantydy – nie mógł skutecznie pogodzić funkcji rysownika w Marvel Comics z zadaniami dyrektora artystycznego Eton Paper Corporation, w konsekwencji tego zaczął mieć problemy z dotrzymywaniem wyznaczonych terminów. Kolejne tygodnie coraz wyraźniej uświadamiały, że projekt pod nazwą "pierwszy numer Daredevila", projekt mający stanowić wielki comeback Billa Everetta do świata komiksu powoli zmierzał ku upadkowi. Ostatecznie sytuacja została opanowana przez Steve’a Ditko oraz Sola Brodsky’ego, którzy zgodzili się uzupełnić braki – między innymi zapełnić panele stosownymi kolorami i zadbać o odpowiednie tło – ale pewien niesmak związany z debiutem Matta Murdocka pozostał.

The Origin of Daredevil [#001 Daredevil, 04/1964]The Origin of Daredevil [#001 Daredevil, 04/1964]The Origin of Daredevil [#001 Daredevil, 04/1964]

Historia The Origin of Daredevil [#001 Daredevil, 04/1964], jak sama nazwa wskazuje, koncentrowała się na genezie tytułowej postaci oraz kładła podwaliny pod najbliższą, otaczającą ją rzeczywistość. Z dzisiejszej perspektywy widać wyraźnie, że Stan Lee i Bill Everett pracując nad pierwszą charakterystyką Matta Murdocka w wielu miejscach wzorowali się na sprawdzonych pomysłach twórców związanych z Lev Gleason Publications, choć naturalnie dorzucali także sporo od siebie. Bohater Marvela podobnie jak Bart Hill jest po części związany ze światem bokserskim; ponownie mamy też do czynienia z jednostką obdarzoną niespotykanym zmysłem równowagi – w przypadku Matta Murdocka mówimy także o okresie przed utratą wzroku – oraz ponad przeciętną sprawnością fizyczną. Na podobieństwa natrafiamy także przyglądając się bojowemu wyposażeniu wspomnianych bohaterów, jak również samej technice użytkowania owych rekwizytów. Daredevil Jacka Bindera w walce z przestępczością wykorzystuje bumerang, Daredevil Stana Lee w podobny – lub całkowicie identyczny [#004 Daredevil, 10/1964] – sposób korzysta z "białej laski".

#002 Daredevil Comics, 08/1941Killgrave, the Unbelievable Purple Man! [#004 Daredevil, 10/1964]Killgrave, the Unbelievable Purple Man! [#004 Daredevil, 10/1964]

Jak już wspomniałem, początek lat sześćdziesiątych to okres systematycznego wzrostu znaczenia Marvela w branży komiksowej. Firma zarządzana przez Martina Goodmana wypuszczając serię nowych, interesujących tytułów nabierała wiatru w żagle i powoli doganiała wielkie DC Comics. Rezygnując z wizerunku superbohatera nieskazitelnego, funkcjonującego w wyimaginowanym świecie Stan Lee i spółka burzyli utarte schematy oddając w ręce czytelników coś zupełnie nieoczekiwanego. Postać, którą można było spotkać wychodząc z mieszkania i spacerując po nowojorskich ulicach. Z jednej strony prawdziwego bohatera, z drugiej faceta ze zwykłymi słabościami. Matt Murdock nie był wyjątkiem od tej reguły.

W The Origin of... obserwujemy narodziny Daredevila, przy jednoczesnym doświadczaniu ciemnej strony Matta Murdocka. Nasz bohater wiedziony potrzebą doprowadzenia przed oblicze sprawiedliwości – ewentualnie przypadkowego uśmiercenia przeciwnika – morderców Jonathana Murdocka rozpoczyna krucjatę przeciwko zbrodniom Nowego Jorku. Jednocześnie zakładając kostium – w myśl zasady: "I can't let all my powers go to waste!" – przekracza cienką linię i łamie obietnicę daną ojcu. Naturalnie, w pewien sposób zostaje ostatecznie z tego czynu rozgrzeszony. W końcu został "kimś", co więcej "kimś" pomagającym społeczeństwu. Matt Murdock, prawnik szanowanej kancelarii oraz postrach nowojorskiego półświatka. Czy "Waleczny Jack" nie byłby dumny z syna? Świętoszkowaci włodarze DC Comics z pewnością nie do końca. Z kolei, dla wszystkich miłośników graficznych historyjek była to jasna informacja, że scenarzyści Marvela wiedzą czego oczekują od nich czytelnicy komiksów. Bohaterów niejednoznacznych, mających zwyczajne problemy – brak forsy na zapłatę czynszu, kłopoty z dziewczynami – przeciętnych ludzi. W jednym z wywiadów Stan Lee wspominał, że twórcy z "zagrody" przy Madison Avenue dążyli do wprowadzenia do opowieści możliwie dużo realizmu. Ową sztukę w krótkim czasie opanowali niemalże do perfekcji.

Strange Tales [Man In the Dark]The Owl, Ominous Overlord of Crime! [#003 Daredevil, 08/1964] oraz oryginalna plansza Joe OrlandoJoe Orlando

Wraz z rezygnacją Billa Everetta z bycia częścią rodziny Daredevila przed Stanem Lee po raz kolejny stanął problem wyboru rysownika. Ostatecznie zwerbował Joe Orlando, który w połowie lat pięćdziesiątych dorabiał rysując dla Marvela wypełniacze do takich tytułów jak Strange Tales [Man In the Dark, The Man From Nowhere], Marvel Tales [The Secret of Murdock Farm] czy Adventure into Mystery [Change Your Face, Sir?]. Niestety, współpraca od samego początku była trudna, zarówno dla rysownika jak i scenarzysty. Kreska artysty – wówczas mocno chaotyczna i niedoprecyzowana – pozostawiała wiele do życzenia. Nie mógł do niej przywyknąć przede wszystkim Stan Lee, ale po prawdzie zawsze miał on problem z pracami, które nie były sygnowane nazwiskiem Kirby. Ostatecznie Joe Orlando, nie mogąc ścierpieć nieustannej krytyki, odszedł po zaledwie trzech numerach.

The Man Called Electro! [#002 Daredevil, 06/1964]The Man Called Electro! [#002 Daredevil, 06/1964]The Man Called Electro! [#002 Daredevil, 06/1964]

Gdy dzisiaj czytam The Man Called Electro! [#002 Daredevil, 06/1964] bądź Killgrave, the Unbelievable Purple Man! [#004 Daredevil, 10/1964] muszę przyznać, że cieszę się z kapitulacji Joe Orlando. Opowieści przez niego kreowane – Stan Lee tworzył scenariusz w oparciu o gotowe plansze – są wybitnie nijakie i doprawdy trudno w nich wskazać chociażby więcej niż kilka elementów przyciągający uwagę. Choć strony tytułowe drugiego numeru zapowiadają starcie Śmiałka z "one of the most dangerous arch-villains of all time" - czytaj: Elektro - to ów wielki pojedynek sprowadza się głównie do serii nijakich pościgów i po prostu idiotycznej sceny w statku kosmicznym. Tytułowy bohater momentami wygląda jak wielki i przerośnięty goryl, brakuje mu także dynamiki, którą tak świetnie zaprezentował Bill Everett w The Origin of Daredevil. Wydaje się, że Joe Orlando - wspierany przez kolorystę Vincenta Colletta - generalnie miał wówczas niewielki problem z uchwyceniem właściwych proporcji postaci, wystarczy chociażby spojrzeć na zbyt kanciastego Purple Mana - faceta potrafiącego wpływać na ludzi siłą umysłu - czy lekko podstarzałego Matta Murdocka.

Jeżeli mimo wszystko miałbym za coś pochwalić pana Orlando to za historię The Owl, Ominous Overlord of Crime! [#003 Daredevil, 08/1964], konkretnie za powołanie do życia jednego z najinteligentniejszych wrogów Daredevila połowy lat sześćdziesiątych. The Owl – "the man is charged with sheer animal power" – to niewątpliwie najbardziej drobiazgowo przedstawiony złoczyńca z pierwszych zeszytów Daredevila. Poznajemy go jako zimnego, wyrafinowanego i pomysłowego czarodzieja z Wall Street. Osobę, która wykorzystując ponadprzeciętną wiedzę finansową postanawia porzucić maskę uczciwości i ogłosić się królem przestępczego świata; władcą z własnym zamkiem a nawet tronem. Na tle pozostałych historii Joe Orlando The Owl, Ominous Overlord of Crime! wypada zdecydowanie najkorzystniej. Po raz pierwszy dostajemy efektownego antybohatera, co więcej zbrodniarza myślącego mocno przyszłościowo. Planującego z wyprzedzeniem i umiejącego błyskawicznie dostosować się do nowych realiów. Prawdziwego arcywroga? Cóż, na pewno kryminalistę, któremu udało się uciec sprawiedliwości Daredevila.

kanciasty Purple Man z "Killgrave, the Unbelievable Purple Man!" [#004 Daredevil, 10/1964]The Owl, Ominous Overlord of Crime! [#003 Daredevil, 08/1964]siedziba Sowy z "The Owl, Ominous Overlord of Crime!" [#003 Daredevil, 08/1964]

koncepcja postaci: Daredevil, Matt Murdock, Karen Page

Bill Everett i Joe Orlando, choć nie zagościli w świecie Matta Murdocka na długo to jednak zdążyli położyć główne fundamenty definiujące rzeczywistość otaczającą bohatera. To oni zaproponowali pierwsze wątki poboczne na tyle atrakcyjne, że z pietyzmem kontynuowali je kolejni ojcowie serii. The Origin of Daredevil oprócz właściwej historii to także miejsce narodzin Karen Page oraz Franklina "Foggy" Nelsona, osób nadających tytułowej postaci autentyczności i fabularnej wiarygodności. To dzięki ich obecności Matt Murdock ma dokąd wracać po zdjęciu kostiumu, to występujące pomiędzy nimi konflikty – wynikające często z zawsze skomplikowanych relacji damsko-męskich – sprawiają, że bohater staje się czytelnikowi bliższy i bardziej ludzki. Nasz początkujący mecenas, choć nie przypomina nastolatka cierpiącego z powodu szkolnych przytyków – patrz: problemy Petera Parkera [przykładowo: Duel to the Death with the Vulture!, w: #002 The Amazing Spider-Man, 05/1963] – nie jest także ideałem, muskularnym celebrytą z Daily Planet. Dla współpracowników z firmy Nelson and Murdock to po prostu oddany klientom i sprawiedliwości prawnik. Dla czytelników atrakcyjny bohater, którego przygody - zwłaszcza te późniejsze - nie ograniczają się jedynie do okładania kijem kolejnych opryszków.

Stuntman od Jacka Kirby i Joe Simona
[1946]

Wydaje się, że zarówno Bill Everett jak i Stan Lee podchodząc do tematu Daredevila nie mieli gotowego i konkretnego planu na ożywienie dawnego bohatera. Wystarczy spojrzeć na nieustannie zmieniającą się koncepcję kostiumu – jego współtwórcą był także Jack Kirby, który nawiązywał do swoich dokonań sprzed blisko dwudziestu lat – czy chociażby na ewolucję sposobu jego transportowania. Presja czasu, naciski Martina Goodmana aby uruchomić kolejny tytuł doprowadziły do tego, że pierwsze zeszyty serii Daredevil powstawały w wielkich bólach. Wszystko to sprawiało, że artyści Marvel Comics pracując nad charakterystyką postaci w wielu miejscach musieli wręcz korzystać z pomysłów poprzedników i nie mówię tutaj jedynie o wspomnianych już analogiach pomiędzy mechanizmami walki. Wprowadzenie do świata komiksu niewidomego bohatera także nie było żadną nowością. W kwietniu 1941 roku na łamach All-American Comics zadebiutował Doctor Mid-Nite. Dwa lata wcześniej zaś pojawiła się postać prokuratora okręgowego Anthony'ego Quinna – pierwowzór Harvey’a Denta? – która w wyniku wypadku została oślepiona i oszpecona przez kwas.

The Origin of DaredevilThe Owl, Ominous Overlord of Crime!

Niezależnie jednak od wszystkiego miłośnicy komiksów a przede wszystkim coraz liczniejsza grupa fanów młodego uniwersum Marvela zaufała Mattowi Murdockowi i jego wizji sprawiedliwości. Pomimo chaotyczności pierwszych historii czytelnicy uwierzyli, że seria Daredevil to seria z potencjałem. Słusznie postąpili, gdyż lepsze czasy miał nadejść niebawem, wraz z pojawieniem się na scenie Wally’ego Wooda.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz