Na początku ubiegłego roku wydawnictwo Rebis postanowiło zaryzykować i przypomnieć czytelnikom pisarzy odpowiedzialnych za coś, co obecnie określamy mianem klasyki literatury fantastycznonaukowej. Do dnia dzisiejszego w ramach wspomnianego cyklu – o szumnej i jakże trafnej nazwie Wehikuł Czasu – ukazały się powieści kilku autorów, których twórczość dość dawno nie była wznawiana. Dodam jednakże, że są to utwory, których wcześniejsze wydania nadal można spokojnie nabyć na naszym rodzimym podwórku. Czy zatem warto inwestować w pozycje dostępne i – powiedzmy to głośno – zapewne stylistycznie przestarzałe? Odpowiedź wydaje się oczywista. Podejrzewam, że sporo ze wspomnianych książek zostało zapomnianych; być może o niektórych tekstach grono polskich czytelników nigdy nawet nie słyszało. Wydawnictwo Rebis postanowiło na nowo nagłośnić pewne nazwiska a jego inicjatywa wydaje się być skierowana do osób, dla których cykl Wehikuł Czasu ma być drogowskazem mającym pomóc w poznaniu dzieł ważnych dla rozwoju fantastyki naukowej.
W gronie wyróżnionych pisarzy znalazł się między innymi kilkukrotny laureat Nagrody Hugo Robert Anson Heinlein, twórca takich powszechnie rozpoznawalnych dzieł jak Kawaleria kosmosu [1959] czy Obcy w obcym kraju [1962]. Wydawnictwo Rebis wybrało tym razem – zresztą, jak najbardziej słusznie – mniej znane teksty autora, konkretnie Hiob. Komedia sprawiedliwości [1984] oraz Drzwi do lata [1957]. Od ostatnich publikacji wspomnianych książek minęło blisko trzydzieści lat, więc zaprezentowanie ich młodszemu pokoleniu należy uznać za posunięcie jak najbardziej logiczne i zrozumiałe. Powieści, wyróżnione w tym wydaniu twardą oprawą i dość oryginalnymi okładkami, dobrze prezentują się wizualnie i skutecznie – taką mam nadzieję – przyciągają kolejnych czytelników. Czy jednak podejmowana w nich tematyka w dalszym ciągu fascynuje? Czy Robert Heinlein może dzisiaj skutecznie rywalizować – dla przykładu – z twórcami cyklu Expanse?
|
|
|
Blisko sześćdziesięciopięcioletnia powieść The Door into Summer [pl Drzwi do lata] to jedna z kilku prób Roberta Heinleina zmierzenia się z tematyką podróży w czasie. W tym przypadku autor do niniejszego zagadnienia podchodzi dwutorowo, wykorzystując zarówno klasyczne ujęcie przeskoku w czasie jak i starając się spojrzeć na problem w sposób nowatorski, niekonwencjonalny. W pierwszym przypadku otrzymujemy tradycyjne podejście do tematu, którego z dużym prawdopodobieństwem nie powstydziłby się sam Herbert George Wells. Oto, dzielny i zdeterminowany – choć z innych powodów niż bohater The Time Machine – Daniel Davis wykorzystuje przełomowy i zapomniany wynalazek niedocenianego dr Huberta Twitchella, aby wrócić do lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku. Czytając The Door info Summer nie oczekujmy jednak skomplikowanych wycieczek pod adresem matematyczno-fizycznych teorii związanych z przemieszczaniem atomów w czasoprzestrzeni. Heinlein bardzo niewiele miejsca poświęca wyjaśnieniu działania całego mechanizmu, rozwodząc się bardziej na temat niebezpieczeństw czyhających na potencjalnego podróżnika w czasie. Chcąc zniechęcić bohatera do całego przedsięwzięcia wspomina między innymi o braku możliwości precyzyjnego wyznaczenia punktu docelowego – "Po trzecie, laboratorium zbudowano w lesie, tuż przed rokiem 1980. Wyobraź sobie, że pojawiasz się wcześniej w środku zagajnika. To by była piękna eksplozja, prawie jak bomba kobaltowa (...)" – oraz problemach związanych z ewentualnym powrotem. Oczywiście, owe wywody nie przemawiają do pana Davisa, który gotowy jest na wszystko, aby zrealizować wyznaczony cel.
Co konkretnie zamierza osiągnąć nasz bohater – Daniel Davis to błyskotliwy i przedsiębiorczy inżynier wizjoner – dzięki wizycie w latach siedemdziesiątych? Ogólnie mówiąc pragnie naprawić błędy popełnione w czasach młodości oraz zemścić się na wspólnikach, którzy wykorzystując jego naiwność wykiwali go w interesach. W powieści pojawia się także wątek miłosny i to dość kontrowersyjny – jak zauważa Alexei Panshin, amerykański krytyk science fiction i autor książki Heinlein in Dimension [1968] – ponieważ dotyczący dwunastoletniej dziewczynki i trzydziestoletniego mężczyzny. Dodatkowo, w jednym z opracowań poświęconych między innymi twórczości pisarza stwierdzono, że jego bohaterowie "są jednak często płascy i schematyczni, rysunek psychologiczny postaci jest zazwyczaj uproszczony powierzchowny"[1]. Patrząc na Daniela Davisa trudno nie przyznać racji autorom powyższej tezy. Pomimo, iż pomiędzy czytelnikiem a bohaterem powieści dość szybko rodzi się nić sympatii momentami można odnieść wrażenie, że pierwszoplanowa postać jest jakaś niekompletna. Jakby brakowało jej naturalnego wnętrza, dzięki któremu wyglądałaby na bardziej realną, ludzką. Może dzięki lepszej charakterystyce bohatera łatwiej byłoby mi się z nim utożsamić i nie postrzegałbym go wyłącznie w kategoriach fabularnego narzędzia.
Wracając do tematyki podróży w czasie. Wspomniałem, że w The Door into Summer możemy spotkać dwa, różne podejścia do owego zagadnienia. Heinlein przenosząc bohatera pomiędzy epokami oprócz tradycyjnego wehikułu – maszyna dr Twitchella – wykorzystuje także motyw hibernetycznego snu. W heinleinowych latach siedemdziesiątych hibernacja stoi na bardzo zaawansowanym poziomie, a "długi sen" oferowany jest – osobom dysponującym odpowiednimi funduszami – przez większość organizacji ubezpieczeniowych. Autor ustami jednego z doktorów odpowiedzialnych za przygotowanie do operacji wyjaśnia, iż dobrowolne poddanie się zabiegowi przypomina ucieczkę jednostki przed problemami świata a "śpiochów" otwarcie porównuje do zwykłych tchórzy, ale owe rewelacje nie robią na naszym bohaterze większego wrażenia. Śledząc ten wątek doszedłem do wniosku, że od samego początku Heinlein nie zamierzał roztrząsać etycznych stron hibernetycznego snu. O wiele więcej miejsca poświęcił prezentacji udogodnień oferowanych przez taki sposób podróżowania w czasie. Poruszył kwestie bezpieczeństwa takich "przeskoków" – w końcu dana osoba de facto nie przemieszcza się, ale przebywa w jednym miejscu – oraz zaproponował mechanizmy finansowe – oparte o plany długoterminowych inwestycji – dzięki którym "śpioch" po przebudzeniu byłby materialnie zabezpieczony. Co ciekawe Heinlein rzucając Daniela Davisa po osi czasu praktycznie zupełnie nie porusza zagadnienia paradoksu takich temporalnych podróży. Troszeczkę brakowało mi tego typu rozważań, gdyż zawsze uważałem je za niezwykle istotne dla właściwego zobrazowania pewnych stałych rządzących mechanizmami podróży w czasie.
|
|
|
The Door into Summer to jednak nie tylko wycieczki w czasie oraz zapis działań – niekiedy mocno detektywistycznych – głównego bohatera. Robert Heinlein między wierszami wtrąca sporo uwag na temat rozwoju mechaniki, szczególnie gałęzi odpowiedzialnej za konstrukcję maszyn mających ułatwiać życie człowiekowi. Momentami stricte inżynieryjne uwagi przybierały formę zbyt fachową – autor miał okazję uczęszczać na studnia magisterskie z zakresu matematyki i fizyki na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles – lecz nie przeszkadzało to w odbiorze powieści. Stanowiły ciekawe urozmaicenie dla niekiedy zbyt prostej fabuły i przypominały o fantastycznonaukowym charakterze powieści. W książce Heinleina przewija się także wątek postapokaliptyczny. Daniela Davisa poznajemy w latach siedemdziesiątych po zakończeniu nuklearnej Sześciotygodniowej Wojny, która doprowadziła m.in. do zainteresowań tematyką hibernacji i automatyzacji wielu dziedzin życia.
Robert Heinlein napisał The Door into Summer – powieść była pierwotnie publikowana w odcinkach w The Magazine of Fantasy & Science Fiction – w trzynaście dni. Jeżeli przymkniemy oko na pewne niedociągnięcia, takie jak mało wiarygodny bohater czy duże uproszczenia przy prezentacji mechanizmu przeskoków w czasie, dojdziemy do wniosku, że to całkiem przyzwoicie napisana historia. Może nie jest to typowe hard science fiction, z którego słynie Heinlein, ale z pewnością książka, z którą powinien zapoznać się każdy kto interesuje się fantastyką naukową końca lat pięćdziesiątych.
|
Reklamy powieści z 1958 roku.
[1] Andrzej Wójcik, Marek Englender Budowniczowie gwiazd, tom 1; Krajowa Agencja Wydawnicza 1980; s.285.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz