Gigant poleca: Doktor Kwakenstein


Pod koniec listopada 2018 roku pojawił się kolejny tom Gigant poleca, prezentujący na pierwszym planie historię Doktor Kwakenstein [org. Duckenstein di Mary Shelduck 11/2016]. Co zrozumiałe, opowieść – wzorowana oczywiście na powieści Mary Shelley – choć stylizowana na tekst grozy z przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku, zawiera także sporą dawkę humoru; typowego dla przygód Kaczora Donalda. Postać szalonego naukowca, szukający sensu istnienia potwór z tektury, skąpy do bólu wujaszek Sknerus von Kwatsch czy znawca życiowych mądrości kapitan Walton Gęgul [„Lepiej nie lizać lodu, bo potem nie można oderwać do niego języka.”, „(…) nigdy nie przestawaj patrzeć na świat oczami dziecka.”] to tylko kilka powodów, dzięki którym Doktor Kwakenstein to bez wątpienia najjaśniejszy punkt niniejszego numeru. Niemniej to nie scenariusz a artystyczna oprawa historii urzekła mnie najbardziej. Rysunki Fabio Celoni – włoskiego rysownika współpracującego z magazynem Topolino, publikującego historie z postaciami Disneya – to coś niesamowicie wspaniałego.

Oprócz doskonałego Doktora Kwakensteina wypada wspomnieć także o Sprawie Superkwęka [org. Umperio Bogarto e il caso Paperinik 09/2004], fabularnej wycieczce ku literaturze detektywistycznej i postaci niezapomnianego Humphrey’a Bogarta. Scenarzysta Bruno Sarda, artysta bardzo dobrze zaznajomiony z zamaskowanym bohaterem Kaczogrodu [twórca m.in. Spectrusa, tj. jednego z głównych wrogów Superkwęka] stworzył historyjkę zabawną, ale i pełną ciekawych odniesień do pracy prywatnych detektywów. Agencja Detektywistyczna H. Bogarto otrzymuje arcytrudną sprawę, tj. zlecenie odkrycia tożsamości niesamowitego Superkwęka. Oczywiście, nasi detektywi nie zrażają się i przystępują do zadania z typową dla tego typu postaci pewnością siebie. Wierzę, że Dashiell Hammett [autor m.in. genialnej powieści Sokół maltański] byłby wielce zadowolony patrząc na działania disneyowskich bohaterów. Klimat kryminału – może nie czarnego, ale zawsze – możemy odczuć także w opowieści Grand Myszogród Hotel [org. Gus 11/2017]. Historia pana de la Kartofle, który uciekł sprzed ołtarza nie porwała mnie, choć dzięki wygibasom pary ślamazarnych policjantów miała swoje bardzo dobre momenty.

Pamiętacie powieść The Shrinking Man – jakże wyczekiwaną na polskim rynku – Richarda Mathesona albo film Jacka Arnolda z 1957 roku? Choć w Bardzo małej myszce [org. Topolino e la minaccia piccolina 11/2017] maleńki Miki nie staje w szranki z olbrzymim pająkiem, ale walczy z grupą Złych Troje to jednak historyjka nie traci na atrakcyjności a problemy mieszkańców Myszogrodu – na czele z dzieciakami jeżdżącymi na psie – prawdziwie intrygują. A scena zorganizowanego ataku zabawek na bandę Czarnego Piotrusia? Scenarzysta Andrea Castellan musiał czytać opowiadanie Pole walki Stephena Kinga 🙂 Opowieść może sama w sobie nie jest niezbyt porywająca – zamaskowani przestępcy, żądania okupu -, ale barawa dla twórców za ciekawie zaprezentowanie problemów liliputów [kwestia odległości, transportu, odzieży, itd.].

Oczywiście, obok historyjek dobrych i bardzo dobrych, numer zawierał także opowieści przeciętne a nawet zwyczajnie słabe opowieści. Do takich zaliczyłbym halloweenową przygodę siostrzeńców Kaczora Donalda [dla przypomnienia Hyzia, Dyzia i Zyzia 😉 ] – Przed świtem [org. The Magic Wand of Medusa 10/2018] – oraz Zdarzyło się w Neapolu [org. Zio Paperone e il maggiordomo partenopeo 04/2017], tj. obfitującą u śmieszczne gagi przygodę o włoskich wakacjach Harpagona. Pomimo, że uwielbiam Sknerusa i małych kaczorków – głównie za sprawą Carla Barksa i serialu animowanego z 1987 roku [Duck Tales] – to tym razem ich indywidualne perypetie nie zrobiły na mnie większego wrażenia. Zdecydowanie lepiej zaprezentowali się w Doktorze Kwakensteinie.

Dlaczego niniejszy Gigant poleca to dla mnie jeden z lepszych numerów pisma? Niemalże każda historia to komiksowa podróż do literackich miejsc bliskich moim zainteresowaniom. Mieliśmy doskonałą opowieść o Wiktorze von Kwakensteinie, obserwowaliśmy detektywistyczne dokonania niejakiego Bogarta oraz byliśmy świadkami fantastyczno-naukowych perypetii Myszki Miki.

Dzisiaj mija 25 rocznica wydania pierwszego numeru pisma Kaczor Donald w Polsce. Choć w 1994 roku przygody disneyowskich bohaterów nie należały do moich ulubionych – zdecydowanie wolałem komisy od TM-Semic – to jednak coraz bardziej doceniam znaczenie czasopisma dla rozwoju kultury komiksu w Polsce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz