Children of the Damned to kino niekoniecznie dla widzów szukających mocnych wrażeń. Horror? Dzisiejszy widz może mieć opory przed nazwaniem go w ten sposób i chyba nie należy się temu zbytnio dziwić. Premiera Children of the Damned miała bowiem miejsce 24 stycznia 1964 roku, blisko pięćdziesiąt lat temu. Przez ten czas zmianie uległo niemalże wszystko, a już na pewno realia, w których film powstawał. Początek lat sześćdziesiątych to okres gorącej polityki mocarstw, jak również narastające w społeczeństwie poczucie zagrożenia wywołane groźbą kolejnego zbrojnego konfliktu na skalę światową.
Anton Leader pracując nad Children of the Damned dostrzegał owe napięcie, co w filmie widać bardzo wyraźnie. Reżyser konstruując fabułę duży nacisk położył na wiarygodne oddanie owego politycznego napięcia oraz atmosfery nieufności dominującej w dyplomacji. Oglądając Children of the Damned można nawet odnieść wrażenie, że motywy polityczne, jak i społeczne, w dużej przysłoniły aspekty fantastycznonaukowe. Wątek rywalizacji służb wywiadowczych, chcących uzyskać kontrolę nad sześciorgiem wybitnie uzdolnionych dzieci, przewija się niemalże przez cały film. Podobnie, jak dążenia przywódców ówczesnych mocarstw do zdobycia militarnej przewagi nad konkurentami. Głównym bohaterom, czyli dzieciom o ponadprzeciętnej inteligencji, została powierzona rola prowodyrów politycznego zamieszania. To właśnie ich niebezpieczne umiejętności i ogromna wiedza, mogące stanowić realne zagrożenie dla całej Ziemi, stają się obiektem politycznego pożądania.
Children of the Damned, jako horror spisywał się prawdopodobnie dużo lepiej w latach sześćdziesiątych, niż obecnie. Widoczny na filmie strach dorosłych przed kontrolującymi ich dziećmi oraz efekty specjalne ograniczające się do święcących oczu oraz wybuchowej sceny finałowej to zdecydowanie za mało dla osób szukających mocnych wrażeń. Podejrzewam, że w czasach powstawania filmu dużo większe uczucie niepokoju wywoływała w widzu jego tematyka, niż wspomniane wizualizacje techniczne. Mi osobiście ciarki po plecach przeszły jedynie raz, tj. w momencie wykorzystania przez młodocianych bohaterów kościelnych organów do celów bojowych. Piskliwe, hałaśliwe tony zrobiły swoje. Zresztą, muzyka w całym filmie jest najwyższych lotów. Bardzo dobrze potęguje napięcie oraz uwypukla, co ważniejsze momenty. Na brawa zasługują także aktorzy, zwłaszcza ci, którzy wcielili się w szóstkę tytułowych bohaterów. Grobowa mina Paula (Clive Powell), czy Chinka (Yoke-Moon Lee) ze stoickim spokojem oznajmiająca, że wie wszystko, to momenty warte zapamiętania.
W moim odczuciu Children of the Damned o wiele lepiej sprawuje się jako kino science fiction, niż horror. Reżyser bardzo dobrze uwidocznił obawy przywódców współczesnych mu mocarstw przed konkurencją dysponującą super potężną bronią, a także atmosferę politycznego napięcia początku lat sześćdziesiątych. Film Antona Leadera bardzo szybko zyskał uznanie krytyków i był nominowany do nagrody Hugo w kategorii „Best Dramatic Presentation”. Zastanawia mnie tylko jedno: skąd tytuł Dzieci Przeklętych? W filmie pada stwierdzenie, iż owe wybitnie uzdolnione dzieci to przykład istot ludzkich za około milion lat. Czyżby to eskalacja różnych konfliktów oraz nieustanny wyścig zbrojeń doprowadziły do tak wielkich ewolucyjnych przemian?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz