[1988] Batman: The Killing Joke


Po seansie Lighthouse przyszła pora na zmianę nośnika popkultury, choć w pewnym sensie nadal pozostajemy w temacie szaleństwa i jego źródeł. Kiedy w marcu 1940 roku na łamach komiksu Batman zadebiutował przestępca zabijający przy pomocy trującego jadu nikt nie przypuszczał, że wkrótce zostanie on swoistym nemezis zamaskowanego obrońcy Gotham. Joker – jak wspominał Bob Kane jednostka wzorowana między innymi na bohaterze filmu The Man Who Laughs z 1928 roku – szybko zyskał popularność zarówno wśród czytelników, jak twórców komiksowych historyjek. Blisko pięćdziesiąt lat później po postać zwariowanego klauna sięgnął także angielski artysta Alan Moore, który wspólnie rysownikiem Brianem Bollandem stworzył jedną z najciekawszych opowieści mitologii Gotham.

O komiksie The Killing Joke napisano bardzo wiele. Wielokrotnie analizowano działania głównych bohaterów, podejmowano próbę ich zrozumienia oraz szukano źródeł obłędu głównego antybohatera. Zagadnienia poruszane przez Alana Moore’a fascynowały niemalże każdego, kto z niniejszą historią miał styczność. Hipnotyzowały czytelników oraz inspirowały twórców kolejnych opowieści o Batmanie. Moje pierwsze spotkanie z The Killing Joke nie przypominało jednak akademickich rozważań. Dla mnie był to tylko jeden z wielu komiksów wydanych dzięki zespołowi TM-Semic. Pamiętam, że trafiłem na niego zupełnie przypadkowo, gdyż był to czas kiedy zdecydowanie częściej zaglądałem do Metropolis. Czy zrobił wówczas na mnie jakieś wrażenie? Nieszczególnie. Zdziwiłem się jedynie, że władze wydawnictwa postanowili opublikować tak drastyczną historię. Oferta TM-Semic była skierowana głównie do młodych czytelników, a przecież "zabawy" Jokera na terenie wesołego miasteczka – scenę z komisarzem Gordonem sunącym tunelem strachu do dzisiaj uważam za totalnie przerażającą – mogłyby przyprawić o palpitację serca samego Fredrica Werthama. Do rozmyślań nad sednem The Killing Joke doszło kilka lat później, kiedy zacząłem traktować komiksy bardziej "na poważnie".


Jeżeli ktoś zapytałby mnie o czym właściwie jest The Killing Joke nie potrafiłbym jednoznacznie i z całkowitą pewnością odpowiedzieć. Dla jednych – swojego czasu także dla pana Moore’a – będzie to obraz kolejnej szalonej batalii pomiędzy dwójką czołowych postaci świata DC Comics. Obraz Batmana, powszechnie szanowanego – zarówno przez gliniarzy, jak i szarych mieszkańców Gotham – obrońcy uciśnionych oraz Jokera, szaleńca po raz kolejny testującego cierpliwość "latającego szczura". Dla innych opowieść Alana Moore’a będzie próbą odnalezienia linii wyznaczającej granicę pomiędzy normalnością a szaleństwem. Osobiście postrzegam The Killing Joke jako historię człowieka, który miał zwyczajnie pecha. Czy historię tragiczną? Jak najbardziej. Bądź co bądź na łamach komiksu śledzimy losy dwóch klaunów. Z jednej strony poznajemy historię byłego asystenta laboratoryjnego z firmy Ace Playing Card Company, obserwujemy porażki niedoszłej gwiazdy biznesu komediowego – brzmi znajomo? – oraz wysiłki kochającego męża Jeannie, tj. faceta, który zrobi dosłownie wszystko, aby zapewnić godne życie swojej rodzinie. Z drugiej, stajemy oko w oko z maniakiem wykorzystującym niewinnych do realizacji własnych, chorych celów. Alan Moore obu panów przedstawił z należytym pietyzmem oraz zwrócił uwagę – czerpiąc także ze źródeł, m.in. z historii The Man Behind the Red Hood! [#168 Detective Comics vol.1. 02/1951] – że de facto są to dwie wersje jednej i tej samej postaci. Dodatkowo, wykorzystując zamiłowanie Jokera do totalnego okrucieństwa przypomniał, jak niewiele trzeba aby doprowadzić jednostkę do obłędu. Wystarczy "jeden zły dzień".


Joker Alana Moora – podobnie, jak Joker Christophera Nolana – próbował udowodnić, że każdego można złamać i sprowadzić do poziomu zwykłego szaleńca. Próbował przekonać, że w gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy tacy sami. Czy mu się udało? Wierzę, że nie. Z komisarzem Gordonem poniósł porażkę, choć próbował na różne sposoby. Prawdziwy stróż prawa nie załamał się, pomimo doświadczonej grozy i zaznanego bólu psychicznego. Czy jednak The Killing Joke nie jest opowieścią o dwóch szaleńcach w domu wariatów? Może ten drugi zdecydował się w końcu zgasić latarkę? Grant Morrison twierdzi, że w scenie finałowej Batman morduje Jokera łamiąc mu kark i spełniając tym samym własną przepowiednię. Nie podejmę się interpretacji tego zdarzenia – jeżeli w ogóle miało miejsce – nie mnie oceniać czy potwierdza ono tezę Jokera, czy może Mroczny Rycerz po prostu wybrał mniejsze zło. Niech każdy przeczyta ten komiks i podejmie dycyzję samodzielnie. Być może od historii opowiedzianej w The Killing Joke będzie zależało jego dalsze spojrzenie na postać Mrocznego Rycerza.

W połowie 2016 roku dzieło Alana Moore’a zagościło na ekranach kin. Reżyser Sam Liu i scenarzysta Brian Azzarello dołożyli starań, aby należycie oddać charakter komiksu oraz wzbogacili historię o kilka dodatkowych wątków. Wiele miejsca poświęcili przede wszystkim postaci Barbary Gordon i jej "związkowi" z zamaskowanym obrońcą Gotham. Uważam, że zaakcentowanie szczególnych relacji łączących ową dwójkę bohaterów miało jeszcze dobitniej uzmysłowić nam, że Batman to nie bezduszne indywiduum, ale prawdziwy człowiek, istota z krwi i kości. Ktoś, kogo można boleśnie zranić. Ktoś, kto może odczuwać potrzebę zemsty na oprawcy ukochanej. Jeżeli chodzi o samą ekranizację to nie powiem, żeby zrobiła na mnie jakieś większe wrażenie. Szaleństwu animowanego Jokera – za sterami postaci oczywiście Mark Hamill – brakuje autentyzmu, z kolei Batman prezentuje tylko jedną postawę – naburmuszoną. Być może gdybym nie znał oryginału moja ocena filmu Sama Liu byłaby lepsza.

Z The Killing Joke – w 1989 roku komiks został uhonorowany nagrodą Eisnera – powinien zapoznać się każdy, kto choć trochę interesuje się postacią Mrocznego Rycerza. Wypada zaznaczyć jednak, że nie jest to historia skierowana do najmłodszych czytelników; przynajmniej ja tak sądzę. Najogólniej mówiąc Alan Moore chcąc realistycznie przedstawić postać Jokera nie przebierał w środkach. W The Killing Joke bardzo wymownie została zaprezentowana brutalność szalonego klauna. Obraz Jokera torturującego komisarza Gordona, chore uwagi Jokera na temat kondycji fizycznej Barbary czy zdjęcia rannej dziewczyny to tylko nieliczne przykłady horroru rozgrywającego się na łamach komiksu. Osoby szukające mocnych wrażeń, czytelnicy chcący się dowiedzieć "co potrafi zrobić z człowiekiem mała doza rzeczywistości", miłośnicy DC Comics szukający niebanalnych historii z niejednoznacznymi zakończeniami będą jednak zachwyceni. The Killing Joke jest dla nich.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz